Zanim powiesz kocham...

Bardzo dawno temu wpadła mi w ręce książka ks. Malińskiego. Podobnie jak w przypadku ks. Pawlukiewicza, zachwyciła mnie prostota słowa. Trafność myśli. Otwartośc, na tak ważne problemy: jak miłość, przyjaźń, seks. Zbior wskazówek jak żyć, aby innym było z nami dobrze i abyśmy sami w życiu byli szcześliwi oraz odnaleźli prawdziwe wartości potrzebne do szczęścia.


- Jak zwykle spóźniłem się na rozpoczęcie spektaklu. Wpadłem na salę po trzecim dzwonku. Gdy przepychałem się na swoje miejsce, światła już gasły. Zasapany i zziajany klapnąłem na fotel. Kurtyna już szła w górę. Zdążyłem się jeszcze rozejrzeć, jakim towarzystwem obdarował mnie los na te trzy godziny, i wtedy zdumiałem się. Za starym człowiekiem, który był moim bezpośrednim sąsiadem, zobaczyłem najpiękniejszą dziewczynę świata. Całe szczęście, że siedziałem, a nie stałem, ale i tak omal nie zleciałem z krzesła. Brunetka o ciemnej karnacji, szczupła, cudowne wycięcie ust. Czarne oczy, czarne rzęsy. Profil - rozstąp się ziemio! Nie mam pojęcia, co się działo na scenie. Nie mogłem się doczekać przerwy. Wierciłem się, żeby móc od czasu do czasu na nią spojrzeć. Wreszcie koniec odsłony. Widownia jak na złość biła długo brawo. Wreszcie kurtyna. Światło. Byłem przekonany, że to wszystko bajka - efekty zmroku - że światło pokaże prawdę: zwyczajną dziewczynę. Ale nie. Wprost przeciwnie. Dopiero wtedy przekonałem się, jak jest piękna. Wstała, by wyjść do foyer. Okazało się, że jest z rodziną. Ten starszy pan to był jej dziadek. Oprócz tego siedzieli w tym samym rzędzie ojciec i matka. Nie miałem jak nawiązać znajomości. Ale wróciłem po przerwie trochę wcześniej. Udało mi się pomóc dziadkowi, potem poprzez niego zdołałem z nią wymienić parę słów. Studiuje medycynę. Znam nazwisko i adres. Pozwoliła mi zadzwonić do siebie.
Tego wszystkiego wysłuchałem wieczorem o dwudziestej czwartej. Zasypiałem i światło było już zgaszone, gdy zadzwonił dzwonek. Otworzyłem drzwi. Wpadł Tadek - miał już taki zwyczaj, że wpadał późnym wieczorem.
- Co jest? Stało się coś? - spytałem.
I wtedy opowiedział mi tę historię. Był podniecony. Miotał się po pokoju.
- No i co ksiądz na to?
- Pożyjemy, zobaczymy.
Chociaż przyznam się, że i mnie udzieliło się jego zainteresowanie. Pomyślałem: zobaczymy, co ona z Tadkiem zrobi.
Miłość to jest zauroczenie, zafascynowanie, oczarowanie - wszystkie te słowa nie oddają istoty rzeczy, ale posługujemy się nimi, ponieważ nie znajdujemy na razie lepszych. Jesteś pod czyimś czarem, jesteś kimś oczarowany, ale nie bez powodu: ten obiekt dla ciebie jest piękny, mówiąc dokładniej: jest wartością. Ty nie jesteś oczarowany majakami, złudą. To jest jakaś obiektywna wartość - osobowa. To zauroczenie sprawia, że dajesz - wszystko co masz i czym jesteś. Powiedzmy wyraźniej: miłość zmienia cię - ty otwierasz się, wychodzisz ze swojej małości i egoizmu - piękniejesz: zmieniasz się na korzyść pod wpływem miłości ku tamtemu człowiekowi. To nie jest tylko "granie roli", "maska" przywdziana na okres "zdobywania". To jest rzeczywiste przeobrażenie pod wpływem prawdziwej wartości tamtego człowieka. To już jest coś więcej niż stawanie się na wzór tego człowieka: obiektu twojej miłości. To jest stawanie się na wzór Dobra, które ci się przez tego człowieka ukazało.

(ks. M. Maliński "Zanim powiesz kocham")


W głowie znów mam mętlik. Gubię się, co chwila zmieniam zdanie. Próbuję coś zaczynać od nowa, ale znów sie poddaje. Zaczynam wierzyć, lecz znów burzę to co zbudowałam. Nic nie planuję, co ma być to będzie. Wierzę.. nie to chyba nie wiara. To ślepe dążenie za tym co uważam za dobre. 

Brak komentarzy: