Mija kolejny tydzień. Razem. Jest mi/nam dobrze. Cieszę się z tego co jest, nie wymagam za dużo, może powinnam? Cieszę się każdym dniem i każdą chwilą. Chciałabym Ci podziękować. Czasami nie umiem pewnych rzeczy wyrazić słowami. Dużo łatwiej jest okazać sercem. Nie, niczego nie żałuję. Najważniejsze, że mam to o co tyle walczyłam, tak walczyłam. Dla mnie to była walka. Walka z nią. Nie, nie o Ciebie. Ale o własne, szczere uczucie, o miłość, bezpieczeństwo, troskę, Wygrałam, ale czy aby było warto?

Wiesz że zaraz zacznę tęsknić, bo skończy się ten sen. I chce czuć to ciepło zawsze. I mogę z Tobą milczeć. Wiesz otworzyłam się przed Tobą, jak przed nikim innym. I mogę stać oddychać i nic więcej tylko czuć puls.Bo dziś jest dziś, a Ty jutro będziesz tu znów. Jutro nie zastąpi mi nic kilku prostych słów. I będę wierzyć w nie, dopóki płyną z Twoich ust. Bo potrzebuje Ciebie tu i tylko z Tobą przez ten świat.

Poprawianie poduszki, czy przekręcanie się z boku na bok nie pomoże. Tutaj potrzebne jest Twoje "dobranoc".

Powroty są trudne.












Powracam, odradzam się. Rodzę się na nowo, wciąż z tą samą niewinnością dziecka. Idzie kolejny dzień - towarzyszy mu wiara i nadzieja. Czasami zdarza mi się zapomnieć, bo zbyt dobrze się to tego nie przyzwyczaiłam, wtedy wraca żal, obawy i strach. Nie wiem gdzie jest problem tego uczucia. Jestem mistrzem w tworzeniu nowych problemów. Boję się, ale czego? To już ponad rok, powinnam być szczęśliwa (co to w ogóle znaczy, to pojęcie cholernie względne!) przynajmniej On wymaga, abym była szczęśliwa.


Namiętność sprawia, że przestajemy jeść, spać, pracować. Burzy nasz spokój. Obraca wniwecz całą przeszłość. Nikt nie lubi, kiedy jego świat rozsypuje się na kawałki. Dlatego ludzie zwykle starają się przewidzieć zagrożenie i go unikać, bo dzięki temu udaje im się podeprzeć kruchą konstrukcję, która i tak ledwo stoi. To inżynierowie minionych spraw. Są tacy, którzy postępują inaczej: rzucają się na oślep w wir namiętności, w nadziei że ona rozwiąże wszystkie problemy. Składają na barki innych całą odpowiedzialność za własne szczęście i całą winę za ewentualne niepowodzenia. Są rozdarci między euforią, bo przydarzyło im się coś cudownego, a rozpaczą, bo jakieś niespodziewane zdarzenie wszystko zniszczyło. Bronić się przed namiętnością, czy ślepo jej ulec? Co jest mniej niszczycielskie? Nie wiem.

Dlaczego swoje życie opisuję na przykładach?

Tęsknie.













mam na myśli błogie
rąk błądzenie
zapach oddechu
i jedwab warg
dotyk włosów
na mych udach
chłód wiatru tańczącego
z wilgocią pleców

gdzie jesteś rozpustny
panie mych oddechów
kiedy w sennej stacji
wsiądziesz w wagon
mej realności

czekam na ciebie wśród
kamienic pustostanu
w uschniętym badylu
dawno nie podlewanych donic
w tęsknocie palców rozedrganych
pościelą twoich pleców

Zaklęta












śniłam, że jesteś
rzeźbiarzem artystą,
a ja materią
uległą – pomysłom.

jak to się stało?
już nie pamiętam,
w finezję dłoni
zostałam zaklęta.

całą maestrię
wziąłeś poetom,
z rozkoszą poczułam,
że jestem kobietą.

co noc obsesyjne
się tulą nastroje,
że to, co stworzyłeś
jest tylko twoje.

Sekrety.












W ogrom pragnień
świadomie wtapiam
niepokorne myśli.
Kołysząc namiętnie,
szeptem
poezji zalewam serce.
Dotykiem palców,
spijam
namiętne pocałunki,
tańcząc w rytmie miłości.

Odliczam czas,
by nieprzytomne zmysły
spętać węzłem rozkoszy.
Kosztując nieskończenie
słodyczy ust,
odziać ciało twoich rąk uwielbieniem.
Kochać się…
delikatnie,
szalenie.
By potem wykrzyczeć,
co skrywa stęsknione serce.

Zapach szczęścia.













Mała dziewczynka płacze, bo jest głodna. Dojrzewająca płacze, bo szaleja hormony, rozstała się z chłopakiem.
Dojrzała Kobieta płacze, bo ma problemy rodzinne.
I tak średnio drogie Panie w ciągu swojego całego życia przepłakujemy 16 miesięcy.
Łącznie 12 tysięcy godzin spędzamy rozładowując emocje płacząc.
Niestety większość, to łzy bólu, żalu i nieszczęścia..
Więc mała rada, może te łzy które płynął z radości, warto zbierać we flakonik po perfumach i w kolejnych smutnych chwilach otworzyć go i przypomnieć sobie jak pachnie szczęście..


Nogi Ew. kiedyś z drogi na Kazimierz ;)

Mrok na schodach, pustka w domu.













W mrocznych salach wernisażu
nikt nie zgadnie, co się dzieje.
Biała Dama, ta z obrazu
wzrok przyciąga zmysłów dzieje.

Nocą błąka się w komnatach
duch miłości niespełnionej.
Mglista postać, cała w kwiatach
empirycznej narzeczonej.

Widmo grzechu w podczerwieni
nagim ciałem rozporządza.
Rozpalona aż się mieni
fanatyczna uczuć żądza.

Cała drżąca z namiętności
jak pantera się wygina.
Osobliwy duch czystości
pragnie zjawy - cud Merlina.

Piękny rycerz, w aparycji
do drgających nóg upada.
Zapach fiołków w kompozycji
posmak piżma - galopada.

Heban łoża, duch w komnacie
włos zwichrzony i posłanie.
Krater łona w amarancie
skonsumuje rajskie danie.

Rapier zrywa cnoty pęta
ostrą klingę łono wchłania.
Orgia zmysłów niepojęta
z dzikiej kotki - słodka łania.



W przypływie weny, powstało coś czego nie umiem określić.
Wiem, kto się do tego przyczynił, wiem, kto mnie zainspirował. Ale rymy podpowiadał ktoś inny.