Taaaak!

Tendencyjnie stwarzam sobie problemy. Zasługuję na miano mistrza w utrudnianiu sobie życia. Komplikuję każdy krok. Chciałabym wszystkie problemy schować do bocznej kieszeni. Za dużo wymagam od siebie i od niego. Z uporem maniaka idę pod prąd. Rozdrapuję stare rany. Muszę przyzwyczaić się się do swojej głupoty. W uczuciach skaczę po ekstremach. Ze skrajności wpadam w skrajność. Drażni mnie głupota ludzka. I moja własna oczywiście też. Nie lubię popadać w bezsilność. Wtedy nie wiem, czy na siłę zmieniać świat czy dać sobie spokój i czekać co przyniesie los. Nie lubię kłamstwa. I wolę najgorszą prawdę, niż najlepsze kłamstwo. Szukam siebie w tym wszystkim. Tego co lubię co mnie interesuje. Czegoś co mnie zaciekawi. Rozglądam się za czymś lepszym. Rozkoszuję się chwilą ciszy, poszukując ukojenia w muzyce. Szukam dobra w innych, znaczy, staram się. Patrzę na człowieka i szukam jego cech zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Cholera, tych drugich odnajduję więcej. Dlaczego tak się dzieje!? Kończę, bo jak to mówiła moja wychowawczyni "kaszanka mi się zrobiła"...

Moja ciasnota umysłowa się rozszerza!

Brak komentarzy: