Barwy życia.

Wciąż tułam się, błyskawicznie przechodzę ze skrajności w skrajność.  Jak to śpiewa Bajor: "ze strzępów radości powszednich los swój tkasz z tęsknoty, otuchy, nadziei, układasz swój świat w swym mieście, z domami bez pięter grasz czartem o niebo w tym piekle, które Bóg, wyprawił nam..." tak i ja. Żyję ślepą nadzieją. Kłócę się o lepszy czas. Szukając innej drogi wyjścia. 
Już za chwilę,  szybkim ruchem ocieram łzy, wchodze w świat ludzkich radości. Wkradam się w czyjeś życie i trwam w nim dopóki mnie ktoś z niego nie wyrzuci. Nie myślę o swojej rzeczywistości. Błagam Boga, aby zabrał to co mi dał i pytam powtarzając za Edytą Geppert  '"Czemu mi dałeś wiare w cud a potem odebrałeś wszystko?"
Niczego tak bardzo nie pragnę, jak spokoju. Chwili stabilizacji i pewności.

1 komentarz:

Kamil;) pisze...

Ciekawy wpis;)
Widzę ze też lubisz Bajora;)
Świetne ma teksty w piosenkach:)