Pustka.

Cholera! Jak zwykle spóźniona! Mokra wpadam do małej ciasnej kafejki. W pomieszczeniu panuje półmrok, widze tylko zarysy twarzy. Zdejmuję mokrą kurtkę. Wszystko robię jak najwolniej potrafię. Do nieskończonośći przeciągając każdą chwilę. Po problemie. Biorę co mam wziąć. Zbieram się do wyjścia.
Dlaczego? Niszczymy to co było tak piękne. Kiedyś  sami nazywając to wartościowym, teraz depczemy swoje ideały. Niszczymy ludzkie uczucia, rozwalamy wspomnienia. Przegrywamy marzenia. 
Po kilku minutach znów stoję w tym samym miejscu miasta i życia.

Brak komentarzy: