Nad domem przysiadła tęcza, na nieba niebieskiej gałęzi..

Pamiętam takie słowa  o pocieszeniu i strapieniu.  To mniej wiecej tak jak z biorytmem: jedno przychodzi po drugim i trzeba z tym żyć.  Nie pamiętam już jaki mistrz mówił, że im wieksze strapienie tym większe pocieszenie. Dla chrzescijanina może to być wedrówka od Góry Tabor do Góry Golgoty albo schodzenie w dół, do Jerycha, aby po pobiciu zostać znalezionym przez Miłosiernego Samrytanina. To wszystko ma miejsce w naszym życiu.
Ostatnio spadałam bardzo w dół i moja droga do Jerycha była bardzo stroma i ciemna,  a Samarytanin wciąz nie nadchodzi.  Kiedyś przyjdzie? a jeśli poszedł inną drogą.  Zreszta wszyscy mówili nie idź tą drogą. Ale ja głupia  zawsze wiem najlepiej.
a jednak....
Teraz wiem, że nawet najciemniejsze ta ciemności i najstraszliwszy ból istnienia nie rozerwie mnie i nie zabierze nadziei na światło na zieloną łąkę na szemrzący strumyk i to,  że znow ....

Czy widzisz światełko w tunelu?
Trudno je zobaczyć mając oczy szeroko zamknięte!



 

Brak komentarzy: