!

Dziś moje szaleństwo sięgnęło szczytu. Dałam sie namówić (pierwszy i ostatni raz) na świateczne zakupy. I to był błąd. Sklep po brzegi wypchany ludźmi. Masa produktów, przedmiotów. Kolorowe, kiczowate Mikołaje. Kolędy sączące się z głośników. Kilometrowe kolejki. Zabiegani, rozkrzyczani ludzie.
Gdzie w tym chaosie, znaleźć ciszę. Chwilę czasu, aby pomysleć o całej istocie tych świąt. Atmosfera (a właściwie jej brak) tych świąt. Wszystko polega na kupowaniu, braniu, nabywaniu.
Jak byłam, mała, czekałam zawsze na ten dzień. Mama od rana krzatałą się po kuchni, tata i brat stroił choinkę. Wzyscy roześmiani. Wieczorem zasiadaliśmy do tej najważniejszej kolacji. Aby wspólnie dzielić te chwile. Wzajemniej obdarzać sie uśmiechami. Poprostu ze sobą być. Liczyła się obecność. Dziś w swoim domu, staram sie podtrzymać te wszystkie piękne tradycje, które chociaż przez chwilę przywracaja swiąteczną atmosferę.

I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole. Bardzo bym chciała.

Brak komentarzy: