Jaki wybór?

Przypominają się słowa Owidiusza; Video meliora, proboque, deteriora sequor („Widzę i pochwalam to, co lepsze, lecz wybieram gorsze").

Miłość.

Biblia próbuje odpowiedzieć na podstawowe pytania człowieka: jaki jest sens naszego istnienia, dlaczego człowiek musi cierpieć, czym jest miłość? Mądrość biblijna nie polega na wiedzy, czy też znajomości praw rządzących naturą. "Mądrość bowiem świata tego jest głupstwem u Boga" - powie św. Paweł, a Eklezjastes doda: "bo w wielkiej mądrości - wiele utrapień, a któ przysparza wiedzy - przysparza i cierpień".
  Już w Starym Testamencie Bóg dawał dowody swojej miłości do człowieka i żądał od niego wzajemności. Odbiciem miłości Bożej miałą być miłość między ludźmi, streszczająca się w przykazaniu: "będziesz miłował bliźniego, jak siebie samego" 
  Jeśli Stary Testament można traktować jako obietnicę daną przez Boga człowiekowi, to Nowy Testament jest dla chrześcijan spełnieneim tej obietnicy. Przyjście Zbawiciela zmieniło bowiem bieg historii, dało też ludziom nadzieję na zmartwychwstanie.
  Bóg Biblii to Bóg, który kocha. "Bóg jest miłością" - pisze św. Jan. Czy akceptuję tę miłość? Czy ją doceniam? Dlaczego tak często jest to miłość platoniczna?

Cierpienie Hioba?

Wszyscy znamy bohatera Biblijnej przypowieści - Hioba. Dziś przypadkowo w ręce wpadła mi akurat ta przypowieść. Zaczęłąm się nad tym zastanawiać..
Ma  w życiu wszystko: szczęśliwą rodzinę, gospodarstwo, szacunek ludzi.. W pewnym momencie przychodzi Bóg, zabiera to wszystko co on ciężką i długoletnią pracą osiągnął. Dodatkowo zsyłą na niego chorobę, która powoduje, że odwracają się od niego przyjaciele. Zostaje odizolowany od reszty społeczeństwa. I tu nas Hiob nas zaskakuje. My spodziewamy się, że Hiob wyklnie Boga, wykrzyczy mu  w twarz wszystkie żale i pretensje.
Hiob zachowuje się jak prawdziwy chrześcijanin. Wie, że to wszystko co zsyła na niego Bóg, jest częścią planu przygotowanego dla jego życia. Z pokorą przyjmuje wszystkie upokorzenia. Wydaje się to paradoksem.

Dlaczego tak bardzo dziwi nas zachowanie Hioba? A dlatego, że staliśmy się komformistami, ma być tak jak my chcemy! A "dialog" z Bogiem działa tylko w jedną stronę. Tzn. klękamy przed nim i zarzucamy go setką próśb i  oczekiwań, skrzywiony obraz Boga przestawia nasze myślenie na zdanie: "skoro kocha niech mi to udowodni" a co jak kocha i nie udowodni? wtedy stajemy się (bardzo modne dziś określenie) wierzący nie praktykujący (moja znajoma mówi: żyjący, nie oddychający - działa na tej samej zasadzie). I wtedy  z trudem przychodzi nam wypowiedzenie słów: "Bądź wola Twoja.." bo lepiej jakby się moja wola działa! 

Hiob cierpi strasznie, a co dla nas najdziwniejsze, z każdym dniem, jest bliżej Boga. Ma wielką wiarę w Jego miłość. Obdarza go bezgranicznym zaufaniem. Swe cierpeinie ofiaruje Bogu. 
Bóg docenia Hioba. Przyraca mu rodzinę, gospodartwo. Przywraca jego życie do normalności. Daje mu radości, no właśnie radość?

"Wsród nowych ludzi zbędny jak wyrzut sumienia
w ciemności chodzisz ciemnością owinięty
ból przecierpiałeś przecierp teraz szcęście

A Hiob szeptał uparcie Panie Panie"
                                      Anna Kamieńska - Powrót Hioba

Przecierp szczęście? Kolejny paradoks. 

What have you done today to make you feel proud?

What have you done today to make you feel proud? (co takiego dziś zrobiłeś/aś aby poczuć się dumnym?)
Ja osobiście, nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Natłok obowiązków całkowicie mnie wyżyma z sił.  Wielu rzeczy nie umiem pogodzić. Staram się, ale wychodzi jak zwykle. Podbudowuje mnie myśl, że kiedyś to się skończy i ciut odpoczne. Jest wiele ważnych decyzji, które powinnam podjąć, ja uparcie odkładam je na później. Same się nie rozwiążą,  jak to mówi pewnien sympatyczny Shrek - z dwojga złego lepiej w tę stronę. Tym pozytywnym akcentem kończę i zabieram się do pracy. A Was i siebie wciąż zostawiam z nurtującym pytanie: what have you done today to make you feel proud?

Bladym tancerzom gra cichutko.

Kiedyś, po latach, może jednak szepnę nieśmiało. Kochałam. A ty mi przewiesz w pół zdania me wyznania zabawne. Odpowiesz, też kochałem. I nic prócz żalu nie złaczy nas. W tym dziwnym życiu, śmiesznym balu. Miłości niewyznanych. Bladym tancerzom gra cichutko orkiestra salonowa, a pod orkiestry każdą nutką podpisać można słowa. Miłośc czas ją syci jak wino, wyobraźnia upiększa.

Bajora uznaję za mistrza. W tak prostych słowa oddaje to co najbardziej skomplikowane. Przedstawia zapomniane prawdy. Dzis miłość kojarzy się tylko z seksem. A gdzie poszukiwanie prawdziwego uczucia? Przyjaźni, zaufania, szacunku? Gdzie te piekne wspomnienia? A może to ja jestem zbyt sentymentalna? A może poprostu nie nadążam za tym światem i do niego nie pasuję?

[...]

i zapomij że jesteś, gdy mówisz, że kochasz..

Kłamca?

Kłamię.
Sprytnie oszukałam.
nawet samą siebie.
Zakładam maskę
gram. Parszywy teatr.
Dziurawa scena.

Znakomita rola.
Kończę sztukę. Oklaski.
Kurtyna w dół.
Przegrałam wszystko.
Szukam ujścia
uczuć.
Zamykam za sobą wszystkie drzwi.

Człowiek istota stadna. Poszukuje ludzi, towarzystwa. A ja się do tego nie nadaję. Ja wolę moją samotnie. Nie, nie jestem typem buntownika (chociaż może). Lubię towarzystwo ludzi, ale tylko pod jednym warunkiem: że sama sobie tych ludzi dobieram. Nie broń Boże, nigdy nie szufladkowałam nikogo. Poprostu są tacy z którymi najzwyczajniej w świecie nie mam ochoty spędzać i poświęcać im czasu. Ile to się nieraz muszę natrudzić, żeby komuś coś przykrego nie powiedzieć. Należe do osób bardzo szczerych stąd ta moja skłonność do stwarzania sobie  problemów. Lubię tylko jasne i klarowne sytuacje. Bez niedomówień. 

Love is possible.

Czasem trzeba sięgnąć dna, aby z powrotem się odbić. Sięgamy dna, aby potem było lepiej. Taka jest naturalna kolej rzeczy i chcą nie chcąc nie możemy tego uniknąć... życie nigdy nie było i nie będzie usłane różami. Jeśli już coś mamy wspólnego z różami, to chyba tylko kolce boleśnie wbijające się w stopy podczas wędrówki zycia. Co prawda teraz strasznie pada w moim życiu, a burze z piorunami są na porządku dziennym, to jednak trzymam sie kurczowo myśli, iż po każdej burzy wschodzi słońce. Wydarzenia mojego życia, doświadczenie, które nabywam z każdym kolejnym dniem sprawiają, że wiem, iż na wszysko jest pora - na cierpienie również. A ja mogę tylko stać i trwać niczym pionek, pragne tylko uodpornic się na to. Przetrwam, bo muszę. Znam początek mojej historii, końca nie zna nikt, no może oprócz tego tam u góry. A przecież nikt za mnie nie przeżyje mojego życia. Mam ochotę krzyczeć, skakać i tupać nogami ze złości i rozpaczy, to wiem, że czasem naprawdę muszę sięgnąć dna, aby się odbić.

Możliwa?

Malarka.

Pędzelkiem
Moich włosów,
Namaluję
Najmilszą pieszczotę.

Powolne
Pociągnięcia
Za uszami,
W kolorze dreszczu.

Nieśmiałe
Pacnięcia
Wzdłuż szyi,
O barwie
Gęsiej skórki.

Obszerne
Smagnięcia
Na ramionach,
W odcieniu
Fali rozkoszy.

I tylko ust
Nie namaluję.
One
Już dawno,
Pokryte wilgocią,
Najzdolniejszego malarza-
Języka.

Keine Ahnung!

Nie mam pojęcia. Co dalej robić, co o tym wszystkim myśleć. Dziś zrobiłam kolejną głupotę. Mam niebywały dar komplikowania sobie życia. Zazdroszczę ludziom ich spokoju. Ja z siebie samej nie mogę wykrzesać ani sekundy optymizmu.
Udaję, sztucznie się uśmiechając przez łzy. Brakuje mi zrozumienia. Chciałabym mieć kogoś, komu mogłabym się wygadać, powiedzieć szczerze całą prawdę. Może wtedy nie czułabym się taka zdołowana i przybita.
Idę pokrętną ścieżką coraz próbując przeskoczyć leżace na niej kamienie. Bez skutku. Przewracam się. Nie mam siły wstać. Każdy kolejny upadek jest bardziej bolesny. Zabiera ostanie resztki nadziei. Głupiej nadziei.

A co?

Proza życia. Ścieram swój uśmiech ze starych zdjęć.

Łatwopalni.

Znam ludzi z kamienia,
Co będą wiecznie trwać
Znam ludzi z papieru,
Co rzucają się na wiatr  

A my tak łatwopalni
Biegniemy w ogień,
By mocniej żyć
A my tak łatwopalni
Tak śmiesznie mali
Dosłowni zbyt

Wiem, że można inaczej żyć
Oszukać, odbić czas
Wiem jak zimno potrafi być
Gdy wszystko jest ze szkła
 

Świat między wierszami
Największy ukrył skarb
Wiesz - w to miejsce czasami
Odchodzi któryś z nas
Odchodzi któryś z nas
Odchodzi któryś z nas

Anonimie: ja nie daję szansy tylko jemu, ale i sobie.

Sen i muzyka.

Chodź,
Rozbudzę w Tobie słońce
Letniej nocy, takie śpiące...

Pocałuję Twoje skronie
Zaczaruję gładkie dłonie
Delikatnie kołdrę zsunę
I poruszę czułą strunę...

Zagram dla Ciebie muzykę
Wpierw cichą jak szmer
Nad leśnym strumykiem
Tylko pozwól zostać mi smykiem...

A Ty, bądź mi wiolonczelą
Gdzieś ukrytą pod pościelą
Gdzieś z atłasów wydobytą
Nastrojoną tą muzyką...

Ja Cię porwę nut kaskadą
Ku rozkoszy wodospadom
Ku miłosnym serenadom..

A gdy w końcu opadniemy
Gdy dogoni nas brzask niemy
My już tam będziemy..
W tej zwiewnej, błogiej krainie
której Sen Nocy Letniej
Niech będzie na imię...

..

Jestem homofobem. Tego bałam się najbardziej.

Most dwojga serc.

Nie umiesz być niczyja.
Wiem,
Tęsknota cię zabija,
Wiem,
A jednak nie rozumiem.
Chcę
Rozpalić tu ognisko.
Chcę
Być z tobą bardzo blisko,
Chcę,
A jednak wciąż nie umiem.

Wybuduję most
Nad najszerszą z rwących rzek,
Abyś mogła przejść
Na mój brzeg.

Wybuduję most
Z rozświetlonych słońcem chmur;
Złączę morza szum
Z ciszą gór.

Ty wiesz,
Pozostać nie chcę niczyj.
Wiesz,
Moja tęsknota krzyczy.
Wiesz,
A jednak mi uciekasz.

Ty chcesz
Niepokój swój pokonać.
Chcesz
Naprawdę się przekonać.
Chcesz,
Za długo jednak czekasz.

Wybuduję most
Nad najszerszą z rwących rzek
...

Wybudujmy most -
Niech już nie dzieli nas.
Złączmy z nowym dniem
Przeszły czas.

Wybudujmy most,
Co połączy światy dwa.
Jednym jesteś ty,
Drugim ja.

Wybudujmy most,
Zapatrzeni w tęczę tęcz!
Wybudujmy most
Dwojga Serc.

Wybudujmy most,
Co połączy z nocą dzień,
Z lodem ognia żar,
Z blaskiem cień.
  
Zawsze mnie męczyło "gwiazdorstwo" pana Rubika. Ale ta piosenka idealnie pasuje do naszej/mojej sytuacji.

Weekend!

Mam swój upragniony weekend. Ostatnio złapałam się na tym,  że moje zycie kręci się od piątku do piątku. We wszystko wkradła sie rutyna. Funkcjonuję według utartych schematów.

Dziś zostałam bardzo niesprawiedliwie oskarżona. Poczułam sie urażona, pomimo tego, że sama sobie na to zasłużyłam. Tradycyjnie juz są dwie strony medalu.
Jestem już tym wszystkim zmęczona. 

So la la

Marzę tylko o weekendzie. Natłok zajęć mnie wykańcza -  psychicznie i fizycznie. Nie umiem być w dwóch miejscach jednocześnie. Wychodzi w tym miejscu mój chory perfekcjonizm, ale to już inna historia. Dużo rzeczy zaniedbuję, później sama siebie usprawiedliwiam. W przerwach staram się nadrobić kolejne nawarstwiające się zaległości. Brak czasu na rozrywki, na spotkania z przyjaciółmi.  
Miałam nie narzekać, ale to co napisałam powyżej to uznam za chwilową słabość. A co mi tam!
Jakoś dziwnie mnie ciągnie to tego bloga.  Już go chyba polubiłam, przyzwyczaiłam się że mogę tu zawsze wejść. Wygadać się. Albo tylko pomilczeć.

Samotni jak gwiazdy

Czasem tak po ludzku
współczujesz nam - Boże
bo nawet Ty nie zawsze
pomóc nam już możesz

Nie żebyś boskość
czy moc swoją tracił
lecz zbyt jasno widzisz
że my wciąż mali tacy

Chowasz więc nasze sprawy
do bocznej kieszeni
i czasem zapominasz
że my tu na Ziemi


Upojna noc z książkami..

Czerwień warg mych z twymi złączyć.

Chcę ubrana w swe słabości
Czerwień warg mych z twymi złączyć
Czuć tak bliskość by
Spijać z ust twych słowa
I głód nasycić przed rozstaniem
W jeden wieczór - ten ostatni

Śpiewam sobie pod nosem :)