My.

My
Każde z osobna słabe,  wątłe,  zagubione
Już nie "ja" i "on"
Ale "my"
Razem silni
Do szaleństwa zakochani
Każdy dzień innym, bo z Tobą spędzony
Nie oddam, żadnej minionej minuty, każdą skrzętnie chowam w mojej głowie
Wyciągnę je w złej godzine i będę się cieszyć każdym wspomnieniem
Naszym wspomnieniem

Narazie to nie mój problem. Po prostu tekst mi sie podobał.

Jak?

Szaleństwo. Niezdecydowanie. Rzucam się po kątach. Szukam tego co dla mnie najlepsze (czyt. najwygodniejsze). Chaotycznie porządkuje swój świat. Raz znajduje siłe, aby walczyć ze wszystkim i ze wszystkimi. A za chwilę kulę się w sobie, ze strachem o kolejne bolesne ciosy.  Stabilizacji to ja chyba nigdy nie doświadczę. 


Czytam sobie Regułę Karmelu, oto nieliczne fragmenty o mówieniu..

(75) Aluzja do Prz 10,19. Autor Księgi Przysłów bada w rozdziale 10 związek, jaki istnieje pomiędzy słowami a czynami człowieka: czyn rodzi się w sercu, następnie, zanim stanie się fizyczną rzeczywistością, uzewnętrznia się w słowach. Słowo i czyn, słowo i serce to jakby jedna rzeczywistość. Stan serca człowieka może być łatwo rozpoznany z jego słów. Kto dużo mówi, ten ukrywa w swoim sercu wiele rzeczy (10,10-11 oraz 14 i 18), jego sumienie nie jest spokojne, ale coś mu wyrzuca. Nadmierne mówienie wskazuje na złe zamiary, które z biegiem czasu zmaterializują się w konkretnych czynach. Zachowanie się mądrego człowieka jest inne: jego słowa są właściwie dobrane i godne uwagi (10,21), są źródłem życia (10,11), doświadczenia i mądrości (10,13 i 19), rozsiewają dobroć (10,32).

(76) Aluzja do Prz 13,3. Ponieważ pomiędzy mową serca a wynikającymi z niej czynami istnieje wewnętrzna i nierozerwalna więź, tylko ten, kto umie czuwać nad swoją mową, uchroni swoje serce od zła: Kto ust swych strzeże - ten strzeże życia (13,3). Parafrazując to zdanie możemy powiedzieć, że kto otwiera swoje usta bez opamiętania i roztropności, rani siebie i powinien się liczyć ze zgubnymi skutkami swego gadulstwa.

(77) Aluzja do Syr 20,8. W rozdziale 20 Księgi Syracha znajduje się wiele uwag dotyczących relacji pomiędzy gadulstwem a powściągliwością w mowie. Chociaż w obydwu przypadkach ma miejsce komunikowanie się, to jednak autor opowiada się za powściągliwością w mowie. Osoba, która umie strzec swych ust, nie alienuje się od świata i wydarzeń, ale staje się naprawdę sobą (20,27), zdobywa powagę i uznanie (20,5 i 13), umie właściwie zachować się w trudnych sytuacjach, a jej milczenie nie wynika z niewiedzy lecz z mądrości (20,1 i 6-7). Natomiast osoba gadatliwa zawsze będzie potykać się o owoce swego gadulstwa (20,18), budzi odrazę (20,8), nie jest w stanie wytworzyć wokół siebie relacji przyjaźni i zaufania (20,16-17 i 19-20)."

Co robię?

Podrzucam własne marzenia swoim wrogom, może kiedyś zginą przy ich realizacji.

"..."

Siedzimy na dachach bawimy się w powietrze.

Taaaak!

Tendencyjnie stwarzam sobie problemy. Zasługuję na miano mistrza w utrudnianiu sobie życia. Komplikuję każdy krok. Chciałabym wszystkie problemy schować do bocznej kieszeni. Za dużo wymagam od siebie i od niego. Z uporem maniaka idę pod prąd. Rozdrapuję stare rany. Muszę przyzwyczaić się się do swojej głupoty. W uczuciach skaczę po ekstremach. Ze skrajności wpadam w skrajność. Drażni mnie głupota ludzka. I moja własna oczywiście też. Nie lubię popadać w bezsilność. Wtedy nie wiem, czy na siłę zmieniać świat czy dać sobie spokój i czekać co przyniesie los. Nie lubię kłamstwa. I wolę najgorszą prawdę, niż najlepsze kłamstwo. Szukam siebie w tym wszystkim. Tego co lubię co mnie interesuje. Czegoś co mnie zaciekawi. Rozglądam się za czymś lepszym. Rozkoszuję się chwilą ciszy, poszukując ukojenia w muzyce. Szukam dobra w innych, znaczy, staram się. Patrzę na człowieka i szukam jego cech zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Cholera, tych drugich odnajduję więcej. Dlaczego tak się dzieje!? Kończę, bo jak to mówiła moja wychowawczyni "kaszanka mi się zrobiła"...

Moja ciasnota umysłowa się rozszerza!

!

Koncepcja historiozoficzna św. Augusta

Tęsknie!

Tęsknie, za palącym gorącym słońcem. Za szczytami Tatr. Lazurową wodą Morskiego Oka. Za beztroskim uśmiechem. Snopkiem zboża na babci polu. Wielkim muchomorem pod Dębem. Panicznym śmiechem. Kwileniem Kawki. Chwilą spokoju.

Znów przynudzam.

Nie chcę smęcić i się dołować. Ale niestety dzisiaj sobie na to pozwalam. Od jutra już wszystko będzie OK, ale dzisiaj zaliczam do dni, których opis widziałam wczoraj na jakimś T-shircie: 'Wstać-przeżyć-położyć się... Jakoś nie tak.
W takich (i nie tylko takich) momentach Przyjaciele, to świetna sprawa!

"Jaka siła jest w splecionych mocno dłoniach, jaką moc ma spojrzenie w ludzkie oczy, jak dobrze jest, gdy ludzi łączy przyjaźń, każdy dzień inaczej się kończy"
 

Spokój.

Jest ciężko, choroba daje się we znaki. Czuję się fatalnie. Do tego masa obowiązków, których się podjęłam. Chyba za dużo tego. Natłok zajęć całkowicie rujnuje moją codzienność. Z trudem znajduję czas. Wszystko musi być wykonane idealnie. Ten perfekcjonizm mnie kiedyś zrujnuje. Oparcia szukam w muzyce.

Na przekór światu samotności drwię,
Udaje że nic nie zmieniło się,
Wzruszeniem ramion żegnam każdy dzień,
Wieczorem mnie opuszcza własny cień,
Rankiem powraca smutny kryjąc wstyd,
Przeprasza że się włóczył długo zbyt,
Lecz w nocy szept wsłuchany pragnął znów,
Przypomnieć sobie barwę Twoich słów.....

Modlitwa




Aniele Boży

Aniele Boży Stróżu mój
ty właśnie nie stój przy mnie
jak malowana lala
ale ruszaj w te pędy
niczym zając po zachodzie słońca
skoro wygania nas
dziesięć po dziesiątej
ostatni autobus
jamnik skaczący na smycz
smutek jak akwarium z jedną złotą rybką
hałas
cisza
trumna jak pałacyk
ładne rzeczy gdybyśmy stanęli
jak dwa świstaki
i zapomnieli
że trzeba stąd odejść Anioł
są takie chwile kiedy się odchodzi
od Aniołów Stróżów nawet Cherubinów
od tych co wysoko
od tych co w pobliżu -
do Jezusa człowieka
niziutko na ziemi
Anioł nie zrozumie nie wisiał na krzyżu
i miłość zna za łatwą skoro nie ma ciała

ks. Twardowski

Barwy życia.

Wciąż tułam się, błyskawicznie przechodzę ze skrajności w skrajność.  Jak to śpiewa Bajor: "ze strzępów radości powszednich los swój tkasz z tęsknoty, otuchy, nadziei, układasz swój świat w swym mieście, z domami bez pięter grasz czartem o niebo w tym piekle, które Bóg, wyprawił nam..." tak i ja. Żyję ślepą nadzieją. Kłócę się o lepszy czas. Szukając innej drogi wyjścia. 
Już za chwilę,  szybkim ruchem ocieram łzy, wchodze w świat ludzkich radości. Wkradam się w czyjeś życie i trwam w nim dopóki mnie ktoś z niego nie wyrzuci. Nie myślę o swojej rzeczywistości. Błagam Boga, aby zabrał to co mi dał i pytam powtarzając za Edytą Geppert  '"Czemu mi dałeś wiare w cud a potem odebrałeś wszystko?"
Niczego tak bardzo nie pragnę, jak spokoju. Chwili stabilizacji i pewności.

Życie to nie jebajka.

Dzisiejszy, a właściwie juz wczorajszy dzień był straszny. Tak dużo się działo, że nie byłam w stanie tego ogarnąć. Nieprzyjemne rozmowy. Wcisnęłam słabe kłamstwo i uciekłam. Nie chciałam aby kto kolwiek widział moje łzy. 

Sen.

Kolejna bezsenna noc. Włóczę się. Szukam miejsca gdzie mogę się chociażby na chwilę zatrzymać. Włączam muzykę. Głos odbija się od ścian i z dużym upóźnieniem trafia do mnie. Analizuję każde słowo. Zachwyca mnie, że mężczyzna może  z taką czułością mówić o miłości.  Z głośnika sączy się Stare Dobre Małżeństwo. Tak trudne prawdy ubierane w tak proste słowa. Miałam ciężką rozmowę. Kolejne cholerne złudzenie. Rodzi się też kolejna myśl. I znika, tak szybko jak się pojawiła. Pozostaje niedosyt. Spróbuję zasnąć. W  tle jednak słyszę Krzysztofa Myszkowskiego.. 


Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz

Czemu cię nie ma na odległość ręki?
Czemu mówimy do siebie listami?
Gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata
Gdy to usłyszysz - będzie środek zimy
Czemu się budzę o czwartej nad ranem
I włosy twoje próbuję ugłaskać
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów
Jest tylko blada nocna lampka
Łysa śpiewaczka..

kolejna chwila urwana w połowie, odeszła bezpowrotnie.

Życie przerywam w pół zdania.

Poranek nie zapowiadał się zbyt dobrze. Obudzona o dziesięć minut za późno z trudem wstaję. Głowa spuchnięta, w głowie mętlik. Wdzierający się głód skutecznie mnie budzi. Brrrr.. okropną jesień mamy tego lata! Przypominam sobie dzisiejszą datę. Jeden z najgorszych dni mojego życia. Każdy kolejny raz boli coraz bardziej. Wracają nie zatarte do końca wspomnienia. Nie umiem się pogodzić z pewnymi faktami. A w  pamięci wszystko tam bardzo świeże. Zastanawiam się czy ja może tylko udawałam. Może tak naprawdę to nie chciałam zapomnieć. Co mi z tego przychodzi? Jeszcze gorsze zdołowanie. Rany się nie goją, ropieją coraz bardziej. To co dla innych jest naturalne, dla mnie staje się dziwaczne. Wmawiam sobie coś czego nie ma. Samą siebie chcę oszukać. Dopiero po jego śmierci uświadomiłam sobie, jak wiele dla mnie znaczył. Odgrywając rolę pierwszoplanową. Tworząc dekoracje do mojego życia. Starając się zmienić scenariusz na moją korzyść. Będąc. Na pocieszenie mogę dodać, że bardzo chciałabym, aby był szczęśliwy. Tam gdzieś daleko.. tylo na jego szczęściu mi zależy. Nie ma go przy mnie, teraz kiedy byłby mi najbardziej potrzebny. Kiedy walczę z samą sobą. Kiedy życie przerywam w pół zdania.. Pod nosem nucę sobie piosenkę..

Ty, Panie tyle czasu masz,
Mieszkanie w chmurach i błękice,
A ja na głowie mnóstwo spraw
I na to wszystko jedno życie.
A skoro wszystko lepiej wiesz,
Bo patrzysz na nas z lotu ptaka,
To powiedz czemu tak mi jest,
Że czasem tylko siąść i płakać.
Ja się nie skarżę na swój los,
Potulna jestem jak baranek
I tylko mam nadzieję że,
Że chyba wiesz co robić Panie?

Edyta Geppert "Zamiast"

Zanim powiesz kocham...

Bardzo dawno temu wpadła mi w ręce książka ks. Malińskiego. Podobnie jak w przypadku ks. Pawlukiewicza, zachwyciła mnie prostota słowa. Trafność myśli. Otwartośc, na tak ważne problemy: jak miłość, przyjaźń, seks. Zbior wskazówek jak żyć, aby innym było z nami dobrze i abyśmy sami w życiu byli szcześliwi oraz odnaleźli prawdziwe wartości potrzebne do szczęścia.


- Jak zwykle spóźniłem się na rozpoczęcie spektaklu. Wpadłem na salę po trzecim dzwonku. Gdy przepychałem się na swoje miejsce, światła już gasły. Zasapany i zziajany klapnąłem na fotel. Kurtyna już szła w górę. Zdążyłem się jeszcze rozejrzeć, jakim towarzystwem obdarował mnie los na te trzy godziny, i wtedy zdumiałem się. Za starym człowiekiem, który był moim bezpośrednim sąsiadem, zobaczyłem najpiękniejszą dziewczynę świata. Całe szczęście, że siedziałem, a nie stałem, ale i tak omal nie zleciałem z krzesła. Brunetka o ciemnej karnacji, szczupła, cudowne wycięcie ust. Czarne oczy, czarne rzęsy. Profil - rozstąp się ziemio! Nie mam pojęcia, co się działo na scenie. Nie mogłem się doczekać przerwy. Wierciłem się, żeby móc od czasu do czasu na nią spojrzeć. Wreszcie koniec odsłony. Widownia jak na złość biła długo brawo. Wreszcie kurtyna. Światło. Byłem przekonany, że to wszystko bajka - efekty zmroku - że światło pokaże prawdę: zwyczajną dziewczynę. Ale nie. Wprost przeciwnie. Dopiero wtedy przekonałem się, jak jest piękna. Wstała, by wyjść do foyer. Okazało się, że jest z rodziną. Ten starszy pan to był jej dziadek. Oprócz tego siedzieli w tym samym rzędzie ojciec i matka. Nie miałem jak nawiązać znajomości. Ale wróciłem po przerwie trochę wcześniej. Udało mi się pomóc dziadkowi, potem poprzez niego zdołałem z nią wymienić parę słów. Studiuje medycynę. Znam nazwisko i adres. Pozwoliła mi zadzwonić do siebie.
Tego wszystkiego wysłuchałem wieczorem o dwudziestej czwartej. Zasypiałem i światło było już zgaszone, gdy zadzwonił dzwonek. Otworzyłem drzwi. Wpadł Tadek - miał już taki zwyczaj, że wpadał późnym wieczorem.
- Co jest? Stało się coś? - spytałem.
I wtedy opowiedział mi tę historię. Był podniecony. Miotał się po pokoju.
- No i co ksiądz na to?
- Pożyjemy, zobaczymy.
Chociaż przyznam się, że i mnie udzieliło się jego zainteresowanie. Pomyślałem: zobaczymy, co ona z Tadkiem zrobi.
Miłość to jest zauroczenie, zafascynowanie, oczarowanie - wszystkie te słowa nie oddają istoty rzeczy, ale posługujemy się nimi, ponieważ nie znajdujemy na razie lepszych. Jesteś pod czyimś czarem, jesteś kimś oczarowany, ale nie bez powodu: ten obiekt dla ciebie jest piękny, mówiąc dokładniej: jest wartością. Ty nie jesteś oczarowany majakami, złudą. To jest jakaś obiektywna wartość - osobowa. To zauroczenie sprawia, że dajesz - wszystko co masz i czym jesteś. Powiedzmy wyraźniej: miłość zmienia cię - ty otwierasz się, wychodzisz ze swojej małości i egoizmu - piękniejesz: zmieniasz się na korzyść pod wpływem miłości ku tamtemu człowiekowi. To nie jest tylko "granie roli", "maska" przywdziana na okres "zdobywania". To jest rzeczywiste przeobrażenie pod wpływem prawdziwej wartości tamtego człowieka. To już jest coś więcej niż stawanie się na wzór tego człowieka: obiektu twojej miłości. To jest stawanie się na wzór Dobra, które ci się przez tego człowieka ukazało.

(ks. M. Maliński "Zanim powiesz kocham")


W głowie znów mam mętlik. Gubię się, co chwila zmieniam zdanie. Próbuję coś zaczynać od nowa, ale znów sie poddaje. Zaczynam wierzyć, lecz znów burzę to co zbudowałam. Nic nie planuję, co ma być to będzie. Wierzę.. nie to chyba nie wiara. To ślepe dążenie za tym co uważam za dobre. 

Ciągniemy dalej!

Czyli kolejne dni, tygodnie przed nami.
Kolejne plany, marzenia.
Kolejne zawody i rozczarowania.
Jednym słowem: uroki zycia.

Ks. Piotr Pawlukiewicz

Bardzo dawno trafiłam na wykłady ks Piotra Pwlukiewicza (można wygooglować). Zachwyciła mnie prostota z jaką mówił. Bez problemu trafiał w sedno problemów. To człowiek, który trafia do samego środka serca, duszy, sumienia.. 

CZYTANIE Z OCZU
Kiedy udzielam ślubów, mówię do młodych: Stańcie do siebie twarzami, podajcie sobie ręce i powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej. I tu odkrycie: na 10 par, 7 nie patrzy sobie w oczy. Na mnie - na księdza patrzą, chociaż nie mnie przysięgają, tylko sobie. Znajomy starszy ksiądz powiedział: „Nie dziw się, oni się pierwszy raz z tak bliska widzą, kiedy jest jasno, więc się czują nieswojo". Szkoda, bo narzeczeństwo jest po to, by nauczyć się patrzeć w oczy i czytać z oczu. Przychodzą tacy zakochani do kancelarii, więc pytam, czy się kochają. „Na zabój!" - mówią. „To niech się pan odwróci i powie, jaki kolor oczu ma pańska dziewczyna" -nakazuję. On na to: „Kolor oczu? Gośka, jaki ty masz kolor oczu?".

POKOCHAĆ KOMPLEKSY
Młodzi często chcą być szybko razem, natychmiast wziąć ślub. Nie chcą „tracić" czasu, by się lepiej poznać. A po ślubie żona mówi: „On w ogóle nie wie, co się we mnie dzieje". Ale i ona przed ślubem nie przyjrzała mu się dobrze, co lubi, z jakimi kumplami trzyma, jak reaguje na stres, jakie ma kompleksy, bo każdy facet jakieś ma. I czas narzeczeństwa jest po to, żeby nauczyć się tych kompleksów, pokochać je, umieć na nie zaradzić. Po to jest czas chodzenia ze sobą. I dlatego Kościół mówi: „Nie współżyjcie przed ślubem, bo seks was bardzo zaangażuje i przesłoni wszystko inne, co w małżeństwie okaże się ważne". Błogosławiony chłopak, który potrafi powiedzieć dziewczynie: „Nie spotkam się dzisiaj z tobą na osobności, bo mogę cię skrzywdzić. Ja jestem bystry, ja cię namówię na seks". Dziewczyno, jak to usłyszysz od chiopaka, to idź do kościoia, uklęknij i podziękuj za niego. Są tacy ludzie. Bo miłości trzeba się mozolnie uczyć. Co znaczy słowo „kocham", jeśli kogoś nie stać na wyrzeczenia dla dobra miłości?

PIĘĆ MINUT DLA BOGA
Poszedłem kiedyś po kolędzie do małżeństwa, które żyło ze sobą przez pół wieku. Pani domu poszła robić herbatę, a gospodarz do mnie w te słowa: „Proszę księdza, tak pięknej kobiety jak moja żona nie ma na całym świecie. Byłem kierowcą, jeździłem po Europie, ale drugiej takiej jak ona nie widziałem. Mówię: „Musieliście się niesamowicie dobrać, że tak się kochacie. - O, charaktery mamy paskudne - odpowiedział. -Tuż przed ślubem kłóciliśmy się potwornie. Dwa razy we mnie pierścionkiem zaręczynowym rzucała. I ktoś nam dał prezent ślubny -krucyfiks. Umówiliśmy się wtedy tak: kochanie, bierzemy ślub, ale codziennie wieczorem klękamy przed tym krzyżem na chwilę rozmowy z Bogiem. A jeśli się pokłócimy i któreś nie przyjdzie na modlitwę, to się przyznaje, że jest winne tej kłótni. I pokłóciliśmy się zaraz po ślubie, gdzie powiesić lustro. Ja mówię, że w przedpokoju, a żona, że w pokoju, bo jest śliczne. I mało brakowało, a lustro poleciałoby przez okno. Ale wieczorem idę na modlitwę. Żona uklękła z hukiem i klęczymy. Zaczynam: „Panie Boże, jak mi dajesz taką kobietę, to mi pomóż!". Ona mówi: „Wojska anielskie nie pokonają tego ciemnego umysłu!". Ksiądz nie uwierzy, ale myśmy kłócili się jeszcze przed krzyżem Pana Jezusa! A On do nas: „Dajcie już spokój, dzieci. I daliśmy" - skończył.
Jeśli małżonkowie postanowią uroczyście: codziennie wspólna chwila modlitwy, to szanse na przetrwanie małżeństwa wzrosną. Bo miłość to nie jest patrzenie się w siebie. Miłość to patrzenie w tym samym kierunku.

(fragmenty: "Serce masz jedno" Ks. Piotr Pawlukiewicz)

Jeśli szukasz Chrystusa bez krzyża, możesz znaleźć krzyż bez Chrystusa!

Święto Podwyższenia Krzyża świetego. Stajemy pod krzyżem Chrystusa, podnosimy w górę głowy.  Patrzymy na wiszące ciało. Krzyż w czasach Chrystusa był znakiem nie tylko surowej kary, ale i hańby. Z chwilą śmierci Chrystusa na krzyżu, stał się on znakiem zwycięstwa nad szatanem i grzechem, chwały, chluby, mocy i nadziei. Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa. Pisze św. Paweł. Patrząc na krzyż. Patrząc na krzyż odnajdujemy życie wieczne, nie lekamy się śmierci.
  Są w życiu chwile, kiedy wszystko się wali. Mamy wrażenie, że jesteśmy bezużyteczni, nie potrzebni. Gubimy się w swoich problemach. Przytłoczeni przez ogrom bólu, nie radzimy sobie ze swoim życiem. Wtedy musimy zdać sobie sprawę, że obok nas jest Chrystus. Nie wolno nam się lękać. To On otrze łzy z naszego policzka.. 


GDY UMIERAŁ NA KRZYŻU

Gdy umierał na krzyżu
cud się nie zdarzył
żaden anioł nie pomógł
deszcz nie obmył głowy
piorun się zagapił gdzie indziej uderzył
zaradna Matka Boska
z cudem nie zdążyła
wierzyć to znaczy ufać kiedy cudów nie ma
cud chce jak najlepiej
a utrudnia wiarę

                                                                     Ks. Jan Twardowski

.

Rzadko mi się to zdarza, ale zmieniłam zdanie. Będę walczyć o to co wartościowe.

Nowe przykazania?

Oto 10 przykazań współczesnej młodzieży:

1. Nie zabijaj innych;
2. Nie zabijaj siebie;
3. Czcij ojca swego i matkę swoją - jeśli na to zasłużyli;
4. Rodzice, rozmawiajcie z dziećmi;
5. Kłam - to pozwala łatwiej żyć;
6. Kradnij, jeśli musisz, gdy masz okazję;
7. Kochaj się, ale szanuj swoje ciało! Trzeba wiedzieć gdzie, kiedy i z kim;
8. Bez chodzenia do kościoła też możesz być dobrym człowiekiem i katolikiem;
9. Nie zazdrość szpanerom - nie warto;
10. Szanuj siebie i innych.

   Hmmm.. przyznam, że to dość dziwny nowy Dekalog. I moim zdanie nie do końca prawdziwy. Jak większość zresztą zgadzam się oczywiście z punktem 1 i 2. Ale pojawiają się wątpliwośći, jeżeli przejdziemy do 3 pkt. Co to znaczy "Czcija ojca swego i matkę swoją- JEŻELI NA TO ZASŁUŻYLI" a jak nie zasłużyli, to już nie obowiązuje mnie szacunek? To moim rodzice. Sama Biblia mówi nam, aby szanować i kochać rodziców, nawet jeżeli oni byliby złymi ludźmi. 
   Zgadzam się z pkt 4, faktycznie za mało mamy kontaktów z rodzicami. To nie tylko wina tego, że wciąż trzeba pracować, zdobywać pieniądze na utrzymanie rodziny. Nie mamy czasu, wciąż uciekamy w swój własny wygodny świat. Nie zauważając jak to wszystko przecieka nam przez palce. Unikamy trudnych i bolesnych tematów. 
   Pkt 5? Czy zawsze kłamstwo jest dobrym rozwiązaniem? Co wybieram: najlepsze kłamstwo, czy najgorszą prawdę? Oszukuję innych, myśląc, że to ułatwi mi życie. Nic bardziej mylnego.
  Popatrzmy na pkt 6 i 7. Kradnij, uprawiaj seks z kim chcesz, kiedy chcesz i gdzie chcesz. Jak to co jest napisane, ma się do pkt 10:  szanuj siebie i innych. Kradzież jest poszanowanie drugiego człowieka? Uprawianie z seks z przypadkową osobą jest szanowaniem siebie i tego drugiego człowieka? Myśle, że to było bardzo nie przemyślane. 
   Pkt 8, czy to aby napewno prawda? Wokół nas pojawiło się coraz więcej osób, które głośno krzyczą: "Religia tak - Kościół nie!" Jak można pogłębiać swoją wiarę, nie będąc blisko Boga, a Kościół jest miejscem spotkania z Bogiem. 
  "Nie zazdrość szpanerom, nie warto" Zawsze warto być sobą.

Pustka.

Cholera! Jak zwykle spóźniona! Mokra wpadam do małej ciasnej kafejki. W pomieszczeniu panuje półmrok, widze tylko zarysy twarzy. Zdejmuję mokrą kurtkę. Wszystko robię jak najwolniej potrafię. Do nieskończonośći przeciągając każdą chwilę. Po problemie. Biorę co mam wziąć. Zbieram się do wyjścia.
Dlaczego? Niszczymy to co było tak piękne. Kiedyś  sami nazywając to wartościowym, teraz depczemy swoje ideały. Niszczymy ludzkie uczucia, rozwalamy wspomnienia. Przegrywamy marzenia. 
Po kilku minutach znów stoję w tym samym miejscu miasta i życia.

Co jest czym.

Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne?

A kto powiedział, że łatwo być człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.

Miłość się staje!
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym. Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist

 

 

ulala.

To wygląda na to, że się wszystko wyjaśniło. To bardzo dobra wiadomość.

Czy Bóg kocha szatana?

Takie pytanie ostatnio postawił mi znajomy ksiądz. Przyznam się, że miałam nie mały problem, aby z niego wybrnąć.
Wiadamo, punkt widzenia zależy od.. więc, popatrzmy na to tak. Skoro Bóg jest Miłością. To tą Miłością, obdarza wszystkich  b e z w a r u n k o w o.  Nie odrzuca nikogo, nikogo nie pomija. Szatan to grzesznik, a Bóg kocha także grzeszników. Więc moja teoria jest taka: Bóg kocha szatana, wiedząc, że szatan tej Miłości nie odwazajemni. I tu jesteśmy podobni do szatana, też często pozostajemy obojętni na Bożą Miłość. 

Przyjaźń.

Arystoteles nazwał ją jedną z  cnót. Ten sam filozof twierdzi, że że istnieje kilka rodzajów przyjaźni: idealna (teleia philia, będąca wartością samą w sobie), oraz takie, z których każda ma spełniać pewien cel (przyjemność lub użyteczność).  Jak wielką rolę odgrywają w naszym życiu Przyjaciele nie trzeba nikomu udowadniać. Musimy tylko sobie uświadomić, czy osoba, która uważamy za Przyjaciela, faktycznie nim jest! Są to ludzie, często nam bliżsi niż rodzina.. Mamy do nich tak wielkie zaufanie, że wyjawimy im swoje największe sekrety.  Mamy pewność, że będąc zawsze w potrzebie, oni są w stanie zaoferować nam swoją pomoc. Swój czas, pieniądze.. A czy my potrafimy być Przyjaciółmi? Bezinteresownie wyciągnąć do kogoś pomocną dłoń? Czy ja umiem być Przyjacielem? 


 Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim Przyjacielem..

Ufff...

Uświadomiłam sobie dzisiaj kim On jest. Jak bardzo jest dla mnie ważny. Jaką dużą rolę odgrywa w moim życiu. Że tak wiele rzeczy jest z nim związane. Że bez Niego to wszystko nie miało by racji bytu. Ale mimo wszystko przyjaciel to wspaniała sprawa! Ufff..  głowa mi pęka! 

Przeciąg trzaska złudzeniami.

Czym jest złudzenie? Sprawdzając w encyklopedii możemy przeczytać, że złudzenie to doznawanie wrażenia, że widzi się coś, czego w rzeczywistości tak naprawdę nie ma. Taka swoista halucynacja - w każdym tego słowa znaczeniu. Błędne widzenie czegoś lub kogoś. Ba, mało tego! Złudzenie to widzenie również wydarzeń, które na dobrą sprawę nie istnieją. Ale zostawmy już encyklopedię, nie tędy droga. Naprawdę.
Złudzenie, na dobrą sprawę nie jest rzeczą piękną. Wbrew pozorom. Złudzenie, tłumacząc już na innym przykładzie, to sytuacja w której mówimy sobie, ( wmawiamy wręcz!) że piękną rzeczą jest myśleć, że umie się latać. Wchodzimy na najwyższy budynek w mieście. Stoimy na krawędzi dachu drapacza chmur. Wszystko ładnie, cudownie, wspaniale. Skaczemy i lecimy. Oddajemy się emocjom. Uczucie niesamowite, prawda?
Niesamowite przez pierwszych kilkanaście sekund, po których uderzamy w ziemię tak, że całe to piękno stanie się traumą i cierpieniem. Podnieść się jest nam już ciężko. Niekiedy jest wręcz niemożliwe.
Często łudzimy się, mając nadzieję, że coś się zmieni, jak za dotknięciem czarodziejskeij różdżki. Po co się oszukiwać,  żyć w świecie przypuszczeć  i domysłów. Błędne koło się zamyka. 

. . .

Tylko co zrobić, gdy jest tak strasznie ciemno i pusto,  gdy są same pytania i brak odpowiedzi. Może moim krzyżem jest zadawanie sobie tych pytań i ciągłe życie w niepewności. Gubię się. Boję się. 

Życie jest Pieknem Przerazeniem Wiedzą.

Nie mozliwe jest w pełni zdefiniowanie słowa życie. Chiński filozof Lao-Tse, życie określa, jako Piękno. I to piękno faktycznie będzie naszym życiem. Gdy zauważymy je w drugim człowieku, rozpoznamy je w naturze, źdźble trawy, zachodzącym słońcu. A przede wszystkim gdy rozpoznamy je w sobie.
Życie jest Przerażeniem. Tak często się czegos lękamy. Boimy się co przyniesie nam kolejna minuta, godzina, dzień, rok. Boimy się twgo czego nie znamy. Co dnia odkrywamy świat, w którym przyszło nam żyć i funkcjonować.  Odkrywamy jego tajemnice, zbliżamy sie do prawdy. Wszystkiemu temu nierozłącznie towarzyszy przerażenie i obawa.
Życie jest wiedzą, zdobywamy ją każdego dnia. Skrzętnie segregujemy w naszych głowach. Chłoniemy ją jak gąbka. Co dzień mądrzejsi o nowe doświadczenia.

A czym dla mnie jest życie?

!

całemojeżycietoty!

Zrozum.

Rozmowy z przyjaciółkami, sprawa nie do zastapienia. Iluż to ciekawych rzeczy sie można dowiedzieć ;)

Silentium Sacrum.

Tego potrzebowałam. Ciszy. Spokoju. Rozsiadam sie wygodnie w moim pomarańczowym fotelu. Do ręki biorę kubek gorącej herbaty. Przede mną leży książka. Mam mnóstwo czasu. Mogę spokojnie sobie przemysleć to co dzisiaj się stało. Przeanalizować każdy krok. Rozpatrzec każdy szczegół. Pozbierać myśli. Przestać wreszcie obwiniać samą siebie. Dokładnie, gdzie popełniłam błąd? A może to nie ja zawiniłam? Gubię drogę, znów szukam sladów. Przewracam sie w tym samym miejscu. Dziś taka nieobecna, przewracam się na słowie miłość. Może dlatego, że było jej za mało. Jeżeli wogóle była? Może dlatego, że jej nie doceniłam? Niezauważyłam. Przeceniłam samą siebie.